Święty Prezydent

Pozostawiam to miejsce wolne do zapełnienia dla potęgi, która się wytworzyła z oporu przed ogromem przekleństw i fałszu w zrozumieniu władzy nad narodem polskim. Nieskończone przebaczenia i ciągła modlitwa w intencji za ludzi sprawujących władzę pozwoliła tej postaci przemierzać tereny własnego miasta, kraju i reprezentować naród taki, jakim rzeczywiście był w czasie sprawowania Jego władzy nad wami. Siła woli przodków potęgowana przez modlitwy małżonki Marii odzwierciedla wysiłki Mego Czcigodnego Opiekuna, któremu byłem poddany, póki żył.

Niewiele ma wspólnego z zaszczytami ta osoba bardziej z tym, czy cierpi zwykły Warszawianin w autobusie, jak gospodarnie metro zbudować i czym załatać długi po poprzednich pokoleniach. Mowę niejednokrotnie odbierał Mu stan rzeczywisty kraju nad Wisłą pozbawionego żądzy walki z najeźdźcą, a patrzący z pożądaniem na dobra z zachodu. W głowach i portfelu pustka. Obrazek Rzymu i Babilonu w oknach naszego domu sprzed lat.

Zasypał niejedną studnię bez dna, odwołując się do wiecznie żywych bohaterów tej ziemi, których uwieczniał i odnawiał. Występował, jako niezależny polityk, przed opresją nachodzącą w nowym wydaniu ze wszech stron. Został zniszczony przez własnych ludzi pracujących na rzecz obcych. W tym mi przypomina zdruzgotane wysiłkiem i pracą ciało mojego duchowego Ojca, Józefa.

Tak jak On swych rodaków do śmierci kochał i z nieba zerka na swój kraj teraz, dając się co rusz wciągnąć w gaszenie pożarów pożądań i rozbudzanie płomienia miłości do Ojczyzny. Swe miejsce w Mym Sercu ma, cokolwiek mówi obecna władza. Dla mas granicząca z tragedią farsa.

Powrót