Święta Anna
Anna nic z domu nie wyniosła. To istny skarb mieć w domu ułamek, jakim obdarowywała wokoło ludzi. Jej zamożność na długie lata zapisała w Izraelu, gdy własną córkę oddała Bogu na służbę, a majątek podzieliła pomiędzy sługi. Był to pierwszy taki gest w dziejach. Nie spodziewała się nic w zamian. Delektowała się najmniejszym drgnieniem życia czy to konar wyrósł w ogrodzie, czy z zimna zbielała skóra. Od najmłodszych lat uczyła mnie, Swoją Córkę, istoty spraw, która siedzi jak główka w kłębku i do której się trzeba dostać i wyciągnąć na wierzch, by zacząć haft. Iście to boska istota jak człowieka potrafi wydobyć z kota. Widziała na wskroś co do czego zdatne, a co nadaje się pod młot. Umiała wyzyskać każdą chwilę, by złożyć zadość Temu, któremu wszystko zawdzięcza, a widziała Jego w osobie męża. On nosił brzemię Jej spraw. Tak wyglądał Ich raj, który Bóg zechciał rozpropagować po wsze czasy jako przykład. Stąd Córka tak płodna naturalne granice przekracza, dając światu do zaskarbienia zaczątki życia w formie spowitej swoim duchowym ciałem Istoty Syna. W tym moja rola się przejawia, by Królestwo na wzór Rodziny Ojca i Matki rozprzestrzeniać po krańce świata. Granic terytorialnych Ta Rodzina nie ma — to duchowa nauka. Anny nie widać, choć jest, czuwa i troszczy się, by ukochana córka miesiąc miodowy przeżyła, który od wieków przekłada. Nie ma drugiej takiej Matki jak A.